"Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą -bohatera.
Czyha w nim, bowiem uśpiony wróg śmiertelny.
On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez ten świat, w którym panuje kult picia.
Wśród otoczenia, które go nie rozumie.

W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo
z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku,
ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki.
Kiedy spotkasz takiego człowieka - wiedz że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku "
(Friedrich von Badelschwingh)

the day after

Moja pani swój krzyk bezsilności i rozpaczy rozpoczęła od strajku w domowych porządkach więć rychło będąc w poczuci winy rychło zacząłem szykować obiad ,zmywać etc. (obiady też nie zjadła chyba na znak protestu). A później niczym lawa z wulkanu zaczęła wylewać z siebie wszelkie możliwe i niemożliwe żale, złości ,poczucie krzywdy jakie jej wyrządziłem robiła to z niebywałą złością i agresją, znosiłem to w milczeniu bo tak naprawdę nie miałem nic do powiedzenia a nawet jakby to odniosłem wrażenie że to i tak miał być jej monolog a nie dialog ( czyż dyskutuje się ze szmatą mam na myśli oczywiście siebie).Byłem u kresu wytrzymałości ,znów przebiegały mi przez głowę myśli "nie wytrzymam tego dłużej chyba się napiję " z sytuacji wybawiła mnie córka której obiecałem wyprawę na mecz siatkówki. Tam odreagowałem ,uspokoiłem się i wróciliśmy zadowoleni jak z innej bajki.I po powrocie jak można się było spodziewać znów kubeł zimnej wody , krzyk awantura ,płacz ja rozumiem z czego wynika ten jej krzyk rozpaczy i co się może z nią dziać ale ile można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz