"Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą -bohatera.
Czyha w nim, bowiem uśpiony wróg śmiertelny.
On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez ten świat, w którym panuje kult picia.
Wśród otoczenia, które go nie rozumie.

W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo
z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku,
ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki.
Kiedy spotkasz takiego człowieka - wiedz że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku "
(Friedrich von Badelschwingh)

OLAZA

Rano nie mówiąc nikomu ,o co kaman wstałem , poszedłem na spacer z psem ,zrobiłem córce i sobie śniadanie , zjadłem później tradycyjnie kawa i ruszyłem po raz pierwszy w życiu na Izbę Wytrzeźwień na oddział leczenia zespołu abstynencyjnego. I jak zwykle musiało się zadziać coś co normalnie sie ludziom nie zdarza, na przejściu dla pieszych gdy przechodziłem na zielonym dla mnie świetle o mało mnie nie przejechał taksówkarz który w momencie gdy mnie mijał zrozumiał że wjechał na pasy przy czerwonym świetle , skończyło sie na wiązance "życzeń " z mojej i kilku przechodniów w jego stronę.A mnie lotem błyskawicy obiegła myśl że może jednak tam nie iść bo to jakiś znak ALE CÓŻ DALEJ NA PRZEKÓR PADAJĄCEMU ŚNIEGOWI LAZŁEM W NIEZNANE.Jak to zwykle pewnie bywa w takich miejscach jak szpital zaczęło się od wszelkiego typu formalności które działają na mnie jak płachta na byka i nie mineła godzinka z hakiem a już byłem na oddziale i właściwie ten dzień na oddziale nie różnił się niczym szczególnym od innych poza zwiększoną ilością badań. Znalazłem się 5 osobowym pokoju i tu skończę opis moich towarzyszy trzeźwienia . Co do mnie to już na początku Pani doktor zrobiła mi reklamę typu : patrzcie to taki dinozaur co to nie pił prawie dwanaście lat. Przez moment poczułem się jak małpa w zoo ale cóż poszło i kolejne dni dałyby się wtłoczyć w jeden szablon gdyby nie to że spokój zmącił i zmusił do głębszej lub płytszej refleksji nad chorobą , życiem - zgon jednego z dopiero co przywiezionych pijaczków tzw "leśnych ludków" jak tu nazywało się zarośniętych bezdomnych z reklamówkami, odurzonych cholera wie czym i nazwy "leśne ludki" nie traktuje z ironia ani pogardą bo bardzo mocno wiem że od tego gościa różnię sie niewiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz