"Kiedy spotkasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą -bohatera.
Czyha w nim, bowiem uśpiony wróg śmiertelny.
On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez ten świat, w którym panuje kult picia.
Wśród otoczenia, które go nie rozumie.

W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo
z żałosną nienawiścią spoglądać na niego z góry, jako na człowieka pośledniejszego gatunku,
ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki.
Kiedy spotkasz takiego człowieka - wiedz że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku "
(Friedrich von Badelschwingh)

MOPITU

MOPITU - przyszedłem a właściwie przywieźli mnie tutaj wczoraj i od razu na zajęcia i znów skucha na początek , kolejny raz poszła reklama dziwadła co zapił po 12 latach i poczułem sie znów osamotniony jak przez ostatnie miesiące picia.Mam wrażenie że gdy o tym się dowiedzieli powstało coś na zasadzie on i my , tym bardziej że moje zwroty do tzw.prac czytanych na grupie nie należały do najdelikatniejszych i miały dość negatywny wydźwięk przy zgodnej pozytywnej ocenie innych uczestników ,przy dawaniu zwrotów do drugiej pracy nawet sie powstrzymałem od głosu bo nie chciałem byc znów jedynym któremu coś "brzęczało" i..........znów dupa bo poczułem się z tym źle więc przy trzeciej pracy nie odpuściłem i powiedziałem co wg. mnie było nie halo mimo narastającego niepokoju. Teraz znów siedzę sobie sam i pisze w zeszycie słuchając ulubionej muzyczki pod nieobecność reszty grupy.
Wiem a właściwie mam nadzieje że wszystko nabierze odpowiednich barw i gdy tylko dorze przepracuje ta terapie a przede wszystkim zacznę słuchać to pomaleńku dojdę do ładu z samym sobą a jak to sie uda to i z reszta świata. Tak naprawdę to nie wiem co będzie większym wyzwaniem walka z samym sobą czy ze światem i potrzebna jest walka może czasami wystarczy tylko pogadać ?
Dlaczego tak to jest że widze same przeszkody i nie bardzo chce mi się je pokonywać w najprostszy sposób , próbuje wszystkiego co trudniejsze bardziej wyczerpujące , dlaczego prościej jest pomarzyć o wygranym milionie i opierać na tym swoje życie niż dostrzec uśmiech własnych dzieci ? MASAKRA przez te osiem miesięcy mojego picia chciałem sie odizolować od wszystkich a najbardziej dokuczało mi uczucie osamotnienia i alienacji, chciałem zostać sam ze sobą ,sam na sam a jednocześnie chciałem by mnie ktoś przytulił i zaopiekował się mną .
Cholera nie wiem co chciałem wydawało mi się że nie chcę niczego a jednoczenie chciałem wszystkiego a może chciałem tylko by nikt nie przeszkadzał mi w piciu a może to tylko żal po niespełnionej miłości z miłości faceci wywoływali wojny i ginęli na nich, poświęcali wszystko co mieli i więcej , dla miłości popełniali samobójstwa ale i tworzyli dzieła sztuki , dla miłości trzeźwieli ale wiem to po sobie dla miłości pili,pili,pili ale czy wytrzeźwieją ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz