Cytat z "Grzech czy choroba" - " Anonimowi alkoholicy odkryli ,metodą prób i błędów, że alkoholizm nie jest grzechem ani chorobą woli.Przekonali się , że alkoholizm to nie tylko fizyczne uzależnienie od alkoholu ,ale również choroba myślenia i uczuć,na którą mogą skutecznie pomagać metody edukacyjno-terapeutyczne i rozwój duchowy. Doszli do wniosku że alkohol wcale nie jest głównym problemem alkoholika ,toteż leczenie nie kończy się w momencie zaprzestania picia; wręcz przeciwnie ,ono się wtedy dopiero zaczyna. Problemem każdego alkoholika jest niedojrzałość emocjonalna,nieumiejętność radzenia sobie z własnymi uczuciami ,ze stosunkami z innymi ludźmi. Alkohol jest skądinąd destrukcyjnym ,środkiem do radzenia sobie z życiem ".
I tak sobie radziłem z moimi emocjami prze ostatnie osiem miesięcy praktycznie dzień w dzień , co dzień przeżywając koszmar kaców fizycznych i moralnych . Nie przypadkowo mówi się o chorobie alkoholowej jako chorobie paradoksów ja gdy chciałem się napic i gdy już piłem odtrącałem wszystkich i chciałem być sam dy nie burzyli mi komfortu mojego picia i penia miało by to sens gdyby nie to że sam ze sobą nie byłem w stanie wytrzymać . I tutaj nie przychodzi mi do głowy nic innego jak kolejny cytat z "Niepokonanych" - Perfectu
" Czy podobnym być do skały , posypując solą ból , jak posąg pychy samotnie stać ?"
Ta zmienna pogoda za oknami MOPITU przyniosła i kolejne skojarzenie i porównanie że z moim trzeźwieniem jest jak z tą kapryśną pogodą na wiosnę , podobnie jak to się działo ze mną na terapii śniegi stopniały i zaczęło na wierzch wychodzić całe te gówno z trawników cały ten syf z wyrzuconych butelek, śmieci po zimie i już wydawało się że teraz tylko kwestia uprzątnięcia syfu i już może wyrosnąć piękna soczyście zielona trawa. A tu kiszka , wszystko znów przykrył śnieg i znów jest biało bo właśnie dały o sobie znać konsekwencje mojego picia i atmosfera domowa a właściwie konflikt z moją żoną przykrył to co powinienem robić czyli pracować na terapii. Sytuacja w domu na tyle zburzyła wszystko to co we mnie sie działo że nie byłem w stanie skupić się i pracować na zajęciach i wracało gdzieś z tyłu głowy pytanie jaki to wszystko ma sens całe to trzeźwienie i terapia. Terapeuci i grupa próbowali mi tłumaczyć i pomóc ale nie byłem w stanie tego przyjąć i potrzebowałem czasu no i ..........śnieg odpuścił i znów zrobiło sie mało ładnie a mówiąc ściśle syf znów wylazł .Ale teraz już chyba tylko po to by go zacząć sprzątać by zielona trawa mogła ładnie wyglądać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz